Wierzbowa pracownia. Tęczowy sweter z szorstkiej wełny

Zapragnęło mi się kolorowej, stuprocentowej wełny... no to mam. jest przepiękna w kolorach - takie miękkie, otulone zachodzącym słońcem kolory letniego ogrodu. Piękny. mocny skręt, szybko i równo się z niej dzierga. Ale... no właśnie. Mnie gryzie większość wełen, poza czystym, prawdziwym moherem i czystym, prawidzwym kaszmirem, nawet alpaka nadaje się do założenia jedynie na koszulę szczelnie oddzielającą wełnianą robótkę od ciała. A to jest piękna włoćzka Wool Jazz firmy Midaram, cudna, ale mocno dziewicza. Po prostu - gryzie mnie okrutnie, choć nie widać na niej żadnych włosków.
Kupiłam jej ponad kilogram. Z części zrobiłam taki oto asymetrycznyu szal.
Z jednej strony prosty, z zrugiej wykończony w skos. dodatkowo obszyty falbaną z tej samej włóczki. Strasznie mi się podoba, choć gryzie - na szczęście można nosić go narzucony na inny sweter czy kurtkę, jako dodatkowe ociueplenie zewnętrzne, bo do gołej szyi nie przyłożę go na pewno.
Zastanawiam się tyko, co z resztą wełny... I tak sobie myślę, że - pierwszy raz w życiu - zrobię sobie wdzianko, podszyte podszewką z dodatkowym lekkim ociepleniem i będę mieć leciutką, ale mega ciepłą kurteczkę na wiosnę alno jesień. Taki mam plan. Nie wiem tylko, kiedy go zrealizuję, bo wełna cienka i robi się z niej baaardzo długo. Najważniejsze jednak, że wiem, co z nią zrobię - przynajmniej na razie. A, póki co, oczy cieszy kolorowy szal.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błyskawiczne ciasteczka z czterolatką

Wierzbowa pracownia. Wielofunkcyjne worki na prezenty