Posty

Wyświetlam posty z etykietą ogród

Nasionkownia. Zaczynamy nowy sezon!

Obraz
Nie ma to jak tchnienie prawie-wiosny. Prawie, bo do kalendarzowej jeszcze kawałek czasu, ale dzisiaj właśnie odebrałam paczkę z nasionkami na ten sezon. Niejedne pewnie jeszcze dokupię, ale podstawowe warzywa oraz aksamitki i nagietki, bez których mój ogród się nie obędzie już mam. Kiedy córcia pójdzie spać, zacznę wysiew porów, kobei, werbeny i petunii wiszącej czyli surfinii. Nie wiem, czy kwiaty się udadzą, bo w minionym roku była wielka klapa, zwłaszcza z kobeą. Jak nie wyjdzie, nie szkodzi, bo mam w zanadrzu niezawodne wilce oraz nasturcje pnące i nie zawaham się ich użyć. W tym roku warzywnik przejdzie wielką reorganizację. Dołączą do roślin borówki. Będzie też więcej wzniesionych rabat. Wiem, wiem, pisałam, że przy nich dużo podlewania, to prawda, ale jak widać po ubiegłorocznym przykładzie, z małym dzieckiem nie da rady przekopywać i regularnie pielić grządek i tak oto duża ich część perzem zdążyła porosnąć. Bo warzywnik to nie jedyne zajęcie. Jest jeszcze młodziutki sadzik

Tak pięknej zimy nie było od lat

Obraz
Wyglądam za okno i nadziwić się nie mogę. Tak cudnej zimy nie było od lat. W Wigilię biało, potem stopniało, by za tydzień  sypnąć zdrowo i... zostać. Maleńki minusik w dzień, albo koło zera, porządniejszy minus w nocy. Co kilka dni dopaduje po kilka nowych, bielusieńkich centymetrów puchu. Aż się chce spacerować. Całą działkę pokrywa piękny, biały, świeżuteńki śnieg fot. Wierzbowisko W tym roku raczej wiosenna susza nam nie grozi. Obawiam się tylko, by wiosną nie było jeszcze bardziej mokro niż w 2018 r., bo wtedy znaczna część naszego ogrodu zamieniła się w piękną, ale podmokłą łąkę, która osuszyła się dopiero przed majówką. Szczęśliwie moje ogrody i dom są na pagórkach, przez co podziemna i naziemna woda nam nie straszne, choćby były nie wiem jak wysokie.

Nasionkownia. Ostatnie tchnienie ciepłej jesieni?

Obraz
Pogodynka zapowiedziała w pewnym programie tv, że od piątku załamanie pogody i około 10 stopni mniej. To oznacza, że w nocy pewnie będa przymrozki, nic dziwnego w drugiej połowie października. Ale, że do tej pory nie było żadnego, dzisiaj jeszcze zbierałam w warzywniku cukinie, które zdołały dojrzeć, aż żal będzie patrzeć jak te wszystkie piękne kwiaty umrą. Bo kosmosy, moje ulubione nie przeżyją przymrozku. Zniszczą się też żółtookie aksamitki. Może nagietki będą miały niewielkie szanse na przetrwanie, bo malutkich minusów się nie boją, a w ogrodzie właśnie wyrosły nowe, rozsiane w tym roku samodzielnie, które wytworzyły już sporych rozmiarów pączki kwiatowe, lada dzień się otworzą. No i ta piękna róża. Co roku przymarza zimą, smagana mazurskimi wiatrami, by każdej wiosny z trudem odrodzić się na nowo. Moja ulubiona. Niewielkich rozmiarów, za to z pełnym kwieciem, nie pamiętam jak się nazywała, niestety. Zresztą, zobaczcie sami Moja ukochana róża o pełnych kwiatach fot. Wierzbowisk

Nasionkownia. Rabata w babcinym stylu skończona!

Obraz
Tydzień. Tyle dni z łopatą przenosiłam starą rabatę w nowe miejsce, powiększając już istniejącą przed domem, o czym pisałam kilka dni temu. I wreszcie udało mi się ją skończyć. Normalnie zajęłoby to może dwa dni pracy, przypuszczam, ze starczyłby jeden. Mnie zajęło tydzień, bo do dyspozycji miałam niecałe 2 godziny dziennie, kiedy córcia spała. Zdjecia jesienne, gdy wszystko przekwitło nie są specjalnie urocze, ale po prostu muszę się pochwalić, choćby po to, by wiosną i latem porównywać, jak wszystko pięknie zaczyna kwitnąć. Oto fragmenty mojej rabaty, wielkość około 20 mkw. To przeniesiony fragment fot. Wierzbowisko Forsycja, floksy i żarnowiec wyznaczają granicę starej i nowej rabaty fot. Wierzbowisko Na rabacie w stylu retro nie może zabraknąć irysów fot. Wierzbowisko Pośrodku rosną trzy piwonie. Na lewo od nich widać forsycję, za nimi mięta meksykańska i czarna pęcherznica fot. Wierzbowisko Moje ulubione - stokrotki i niezapominajki, posadzone między floksami i

Nasionkownia. Mój jesienny ogród (nie)gotowy na wiosnę

Obraz
Pogodynki zapowiadają ostatnie ciepłe dni tej jesieni, a w ogrodzie jeszcze tyle rzeczy do zrobienia... Mam tylko 2 godziny dziennie na bieganie z grabkami, łopatą czy nożycami, bo tyle w ciągu dnia śpi córcia (14 miesięcy obecnie). Z nią zrobić nic się nie da, bo ona też chce wszystko to samo, co mama. Ale jeszcze do końca sama nie chodzi, więc trzeba pilnować cały czas. Potem też trzeba będzie, ale chociaż ręce własne zwolnię. Udaje nam się opryskiwać ogród EM-ami, podlewać. I tyle. To i tak dużo, moim zdaniem. Generalnie - nauczyłam się zwalniać. Czego nie zdążę zrobić teraz, zrobię na wiosnę. wiat na porządkach się nie kończy, zwłaszcza, że ja należę do typów, które czasami - zamiast biegać po grządkach - z książką w altance wolą się zaszyć. Czasem zwyczajnie mi się nie chce i już. Poza tym mając mało czasu i dwie ręce, oraz niemowlaka w domu, nie mam wyboru - muszę prowadzić ogród w stylu slow, powiedziałabym - permakulturalnie. O permakulturze inny post, jak już zrobi się zimno

Piękna złota polska jesień

Obraz
Nie ma piękniejszych barw niż jesienne liście skąpane w słońcu. U mnie w ogrodzie goszczą winobluszcze, rozpięte na pergolach. Błyskawicznie rosną (w razie potrzeby tnę, nawet w środku lata), bezproblemowe są w uprawie (dostają czasem humusu, opryskam czasem pożytecznymi EM-ami, trochę podleję, ale tylko w wyjątkowe upalne dni). Poza tym - nie robię przy nich nic. A rosną w cieżkiej, gliniastej ziemi bezproblemowo. Latem dają cień, wiosną chronią od wiatrów, a jesienią cieszą oko taką oto feerią barw. Uwielbiam je. Dwumetrową pergolę winobluszcz bezproblemowo obrósł w jeden sezon, sadziłam go wiosną z doniczki fot. Wierzbowisko Nie ma piękniejszych barw niż jesienne liście skąpane w słońcu fot. Wierzbowisko

Nasionkownia. Rabata w babcinym stylu

Obraz
Mam słabość do babcinego ogródka. Prawdziwego, bo takim zachwycałam się, kiedy bywałam u babci. Ze względu na ograniczoną ilość miejsca, była w nim część kwiatowa z tulipanami, floksami, cyniami, byczkami. Owocowa - do dziś pamiętam smak tamtego agrestu i porzeczek. Oraz niewielka warzywna, z burakami, marchwią, porem, pietruszką i koperkiem. Babcia szczęśliwie żyje, ale podeszły wiek i chore serce nie pozwalają już na ogrodowe prace. To jednak nie znaczy, że ogródek został zlikwidowany. Nie. Rośnie w nim to, co nie wymaga mnóstwa pracy. Zostały niezapomniane floksy, rozgościły się niezapominajki i konwalie. Wielki migdałowiec posadzony na środku niegdyś kwiatowej rabaty zachwyca różowym kwieciem. I ja taką rabatę zapragnęłam mieć. Tak naprawdę zawsze do niej tęskniłam, ale w bloku zrobić jej nie mogłam Teraz mogę. I właśnie robię. Trochę z konieczności, bo powiększamy ogrodzoną część pod domem, by córcia wiosną miała dość bezpiecznego miejsca do zabawy. Poza tym wybrałam sobie na prz

Cztery powody rezygnacji z upraw w skrzyniach

Obraz
Tegoroczne próby ogarnięcia ogrodu, maleńkiego dziecka i jeszcze zrobienia czegoś innego spełzły na... ślimakach. Tak, tak - te zielono żerne bestie pożarły dosłownie wszystko, co miały w pobliżu - trzykrotnie wysiewane ogórki, fasolki, cukinie, sałaty. Ostatnio też i jarmuż. Ocaliłam dwie rabatki z fasolką, dziką rukolą i melonami. To, co było na tradycyjnych rabatach, m.in. pory, sałaty, buraczki przeorała nornica (sądzę, że niejedna - już kupiłam Nornit, będę zwalczać, bo inaczej pożre mi wszystko - koty niestety tegoż osobnika nie ruszają). Trudno, z jesienią za pasem zacznę jeszcze raz. Wysieję zimnolubną roszponkę, szpinak i sałatę zimującą w gruncie, na wiosenny zbiór. Powinien też jeszcze zdążyć przed zimą jarmuż, niezwykły twardziel wśród warzyw. To wszystko w skrzyniach, bo tak najszybciej. Ale ostatni już raz. A dlaczego ostatni? Po trzech latach upraw w skrzyniach i na podniesionych grządkach stwierdzam, że jest to zbyt drogie i czasochłonne przede wszystkim.  1. Bo zami

Żyjący ogród

Obraz
Tak zatytułowana jest jedna z moich ulubionych książek o ogrodach. Nie ma w niej przepisów na piękne rabaty, wymuskane żywopłoty, rabatki co do centymetra ustawione tam, gdzie trzeba. Jest w niej opowieść o tym, jak stworzyć ogród żyjący - czyli wcale nie taki, gdzie jest miejsce na grilla, boisko i warzywnik, chociaż oczywiście to też może i powinno się tam znaleźć. To taki, w którym jest miejsce i schronienie dla owadów, płazów, ptaków i zwierzątek - jak np. w lesie nietkniętym ręką człowieka. Od trzech lat pracujemy z mężem nad tym, by nasze 1,4-hektarowe ledwie siedlisko, niegdyś będące po prostu pastwiskiem, zamienić w piękny, dziki, bajkowy ogród. Sadzimy drzewa, miododajne kwiaty, zioła. Jest miejsce na warzywnik, jest wielki taras, sad i wysypane żwirem ścieżki. Jest miejsce na wielki podjazd dla samochodów (też wysypany m.in. żwirkiem, bo żadnego asfaltu ani kostki brukowej nie było tu i nie będzie). I oto pierwsze efekty naszej pracy. Pracy, przy której mieszkańcy wsi pukają

Nasionkownia. Wysiewy poczynione, choć za oknem siarczysty mróz

Obraz
Za kilka godzin astronomiczna wiosna, a za oknem siarczysty mróz i wicher, że głowa odmarza. Nic dziwnego w lutym. Ja jednak, pewnie jak większość ogrodników zapaleńców, myślami jestem już w ogrodzie. Mam nadzieję, że pogoda dopisze i spędzimy w nim z moją ledwie 7-miesięczną dziś córcią urokliwe chwile. Ona, pewnie jak zwykle, kiedy tylko wyjdziemy na dwór, śpiąc w wózku, ja - grzebiąc się w ziemi. Dzisiaj wysiałam w zasadzie większość rzeczy do mojego warzywnika. Chcę w tym roku wystartować z nim jak najwcześniej, by jak najwięcej smakowitych i zdrowych dobroci zerwać. Nagietki zawsze znajdą u mnie miejsce, to jedne z pierwszych sianych do gruntu kwiatków, bo małe mrozy im niestraszne fot. Wierzbowisko Dzisiaj do kuwet pod przykryciem powędrowały nasiona pomidorów (zwykłych i koralików, które zawsze dopiszą, nawet przy niespecjalnej pogodzie), selera, pory, bazylie - zwykła i cytrynowa (te zostaną w doniczkach na kuchennym parapecie), szczypior, sałata czerwona dębolistna i ma

Warzywnik. Czy to już wiosna, czy zimy jeszcze nie było?

Obraz
Dzisiaj znowu wróciłam z warzywnika z garścią zdrowej zieleniny. Z grządki zerwałam dorodne liście zielonego jarmużu, który tej zimy nawet nie przymarzł i wspaniale mu się wiedzie w tej wiosennej aurze. Niestraszne mu były mrozy do -12 stopni ani śnieg - po prostu trwa, soczysto zielony, pełen witamin i życia. Fioletowy, czyli ten bardziej ozdobny, niestety nie przetrwał tegorocznych mrozów, choć - jak na jarmuż mający znosić nawet 18 stopni mrozu - zimy praktycznie jeszcze nie było. Co prawda skalniak już nie kwtnie (zdjęcie wykonane latem), ale oregano i mięta i wciąż mają zielone listki gotowe do zbioru fot. Wierzbowisko Doskonale ma się też pietruszka naciowa, wysiana w jednej z moich wojskowych, drewnianych skrzyń. Zerwałam wszystkie większe listki niecałe dwa tygodnie temu, kiedy zapowiadano mrozy i zamroziłam na ciężkie czasy. Dzisiaj mogę sama siebie zapytać: - I po co? Bo pietruszka nadal ma się świetnie, wypuszcza grube, zieloniutkie, nowe liście. Te co zostały urosły

Nie mogłam się oprzeć

Obraz
Korzystając z chwili, kiedy córcia ucięła sobie przedpołudniową drzemkę, wymknęłam się na dwór z aparatem fotograficznym. Musiałam uwiecznić tę pierwszą tej zimy... zimową aurę. Bo wciąż, od kilku dni, napatrzeć się na nią nie mogę. Wyglądam przez to okno, wyglądam... A to po śniegu sobie pochodzę. A to do ogrodu zajrzę. A tam wszędzie... cudnie jest po prostu. Cieszę się jak dziecko, wiem, ale naprawdę zimą śnieg być musi. A najlepiej jak napada raz, a porządnie - tak jak kilka dni temu i będzie sobie trwał, skąpany w mrozie. Dlatego też wyszłam tylko na chwilę bez córci, bo spacer przy -11 st. C na otwartym polu z kilkumiesięcznym maleństwem nie jest najlepszym pomysłem, według mnie. Nie znaczy to oczywiście, że nie wychodzimy z domu. Wychodzimy, ale na krótko, bo mróz ścina niewinne policzki i usteczka, mimo warstwy ochronnej specyfików zimowych. Rączki marzną, mimo ciepłych rękawic... Wychodzimy sobie więc na krótki spacer na kilka minut, albo jedziemy na samochodową wycieczkę, z o

Nasionkownia. Ostatnia chwila na wysiew lawendy

Obraz
Nie mogę już doczekać się wiosny. Kiedy zacznę ogrodowe prace. I lata, kiedy okaże się, co urosło, a czemu aura oraz moje błędy, na których co roku się uczę, odbiły się na stanie roślin. A póki co, czym prędzej zamawiam w sklepie internetowym Legutko nasiona, konieczne do zimowych wysiewów. Teraz już najwyższy czas wysiać pelargonie i petunie, oraz heliotrop. Czy zdążą urosnąć do lata i pięknie zakwitnąć w maju w skrzynkach? Nie wiem. Przy okazji jednak zamawiam nasiona karłowych, doniczkowych pomidorów i krzaczastych ogórków. Jedna z mnóstwa rabat warzywnych, założona w skrzyniach, dwa lata temu fot. Wierzbowisko Bo jeśli pelargonie nie wyjdą, trudno, będą niezawodne wilce i aksamitki, które wysiane w marcu, już w maju pięknie otulą taras feerią barw. A w doniczkach ustawionych pod osłoniętą od wiatru, słoneczną ścianą domu zamieszkają karłowe wersje pomidorów i ogórków. Po co? Bo jeśli lato będzie równie upiorne, jak ubiegłoroczne, gdzie wszystko zgniło i nie dojrzało, a w doda

Nasionkownia. Wiosna zimą, czyli sadzimy iglaki

Obraz
Z doniczek, oczywiście. A dlaczego akurat teraz? Bo jesienią nie zdążyliśmy wkopać wszystkiego, co zostało kupione, więc kilka sztuk sosny czarnej, limby i dwie wielkie kosodrzewiny - w sumie 15 sadzonek, czekało spokojnie w donicach do wiosny. Przy okazji stworzyły na tarasie fajny świąteczny klimat, bo zamieszkały w wiklinowych koszach, gdzie latem pyszną się mięty, pelargonie, petunie, komarzyce i inne ciepłolubne piękności. Ale, skoro zimy nie, ba - nawet przymrozków nie ma, postanowiłam iglaki wsadzić tam, gdzie ich miejsce. Dzisiaj przy wjeździe zostały wkopane dwie dorodne kosodrzewiny, a kilka niewielkich jeszcze sosen upiększyło ścieżkę do domu. Na razie malutkie, ale wiem z doświadczenia, że za 2-3 lata będą z nich całkiem spore, może nawet ponad metrowe choineczki. Marzy mi się rozświetlenie ich świątecznymi światełkami. Koniecznie w ciepłej bieli. Koniecznie dużo. Żeby tworzyły świetlisty szpaler w ciemnej nocy... Bo tam akurat żadnej konkurencji mieć nie będą, tylko czarn