Nasionkownia. Rabata w babcinym stylu

Mam słabość do babcinego ogródka. Prawdziwego, bo takim zachwycałam się, kiedy bywałam u babci. Ze względu na ograniczoną ilość miejsca, była w nim część kwiatowa z tulipanami, floksami, cyniami, byczkami. Owocowa - do dziś pamiętam smak tamtego agrestu i porzeczek. Oraz niewielka warzywna, z burakami, marchwią, porem, pietruszką i koperkiem. Babcia szczęśliwie żyje, ale podeszły wiek i chore serce nie pozwalają już na ogrodowe prace. To jednak nie znaczy, że ogródek został zlikwidowany. Nie. Rośnie w nim to, co nie wymaga mnóstwa pracy. Zostały niezapomniane floksy, rozgościły się niezapominajki i konwalie. Wielki migdałowiec posadzony na środku niegdyś kwiatowej rabaty zachwyca różowym kwieciem.
I ja taką rabatę zapragnęłam mieć. Tak naprawdę zawsze do niej tęskniłam, ale w bloku zrobić jej nie mogłam Teraz mogę. I właśnie robię. Trochę z konieczności, bo powiększamy ogrodzoną część pod domem, by córcia wiosną miała dość bezpiecznego miejsca do zabawy. Poza tym wybrałam sobie na przydomową rabatę miejsce, gdzie wszystko wymarza. Więc zmieniam na bardziej słoneczną. Korzystając z cudownej pogody i faktu, iż dziecię śpi koło południa co najmniej 2 godziny, a bywa i 3, po ugotowaniu szybkiego obiadu mam codziennie ponad godzinę na grzebanie się w ziemi. Powiększyłam już istniejącą rabatę o drugie tyle, a teraz przenoszę byliny i krzewy z jednej strony domu na drugą. Najgorsze jest wykopywanie cebulek, ale cóż nasadziło się, trzeba teraz zrobić z tym porządek
Na nowej rabacie, której pierwsza część założona została dwa lata temu pomieszałam porzeczki z szałwią lekarską, floksami, irysami i cyniami.

Moje cynie z początków rabaty  fot. Wierzbowisko

Floksy towarzyszą mi od samego początku, kiedy stał tylko domek letniskowy fot. Wierzbowisko
Było trochę bratków, sasanka, lawenda. Wiosną dosadziłam jeszcze floksów, które wreszcie zaczęły tworzyć duże barwne plamy, widoczne z daleka. Zrezygnowałam z cynii, bo nie zdążyłam ich wysiać. Dosadziłam niezapominajki, a lawendę  przeniosę do prowansalskiego ogrodu, bo taki też mi się zamarzył. Siłą rzeczy na rabacie przed wejściem zostawiłam same byliny. I dobrze, niech rosną. A nową część opanowały cudne białe stokrotki - z czterech dorodnych kwiatów, kupionych wiosną i mieszkających w wielkiej donicy aż do wczoraj, zrobiło się po podziale ponad 50 - ciekawe, czy też tak ładnie się rozrosną. Powoli przenoszę floksy, miętę meksykańską i niezapominajki. Jest jeszcze mnóstwo irysów i cebulek tulipanów.
No i cała część, która miała być czarną rabatą. Z 60 tulipanów zostało 40, bo resztę coś wszamało. Czarny irys nie zakwitł, ale to jego pierwszy rok, więc miał prawo. Niezawodne jak zwykle były czarne pęcherznice i perukowiec, na razie malutki. Muszę jakoś je zagospodarować, choć pewnie oddzielę byliny od krzewów w zupełnie różne miejsca... Jeszcze nie wiem. Zdjęcia pokazuję archiwalne, bo dziś stara rabata jest przeorana, a nowa to połąć piachu z miniaturowymi nasadzeniami. Tak wygląda dziś:
Stokrotki uzyskane z podziału większych stworzyły obramowanie rabaty z jednej strony fot. Wierzbowisko

Na razie niewiele widać. Pod forsycją posadziłam niezapominajki i floksy, widać też stokrotki. Reszta - czarna ziemia na razie fot. Wierzbowisko
Mam nadzieję wiosną się pochwalić feerią barw.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wierzbowa pracownia. Wielofunkcyjne worki na prezenty

Błyskawiczne ciasteczka z czterolatką