Prywatne wrzosowisko
Chciałam i mam. Już drugi sezon powiększam swoje wrzosowisko pod kuchennym oknem. I przyznam, że wciąż jest tylko plamką w mym ogrodzie. Na razie ma niewiele ponad 2 metry średnicy.
Na tym wrzosowisku jest już ponad 20 roślin |
Przyznam, że wszystko przez to, iż w zasadzie powiększam je jedynie jesienią, kiedy w sklepach są piękne wrzosy. Wrzośców nie kupuję wcale, bo i tak nie przeżyją chłodów zimy. Wrzosy zaś, zwłaszcza te piękne, ozdobne, jak u mnie, kosztują sporo.
Jednorodne wrzosy tworzą harmonijną plamę |
Do tego ziemia kwaśna, bo glina w trawie, jak u mnie, nijak im nie wystarczy. A jak już jest odpowiednia ziemia i dobre wrzosy (wybieram polskich producentów, bo są o wiele mniej problematyczne w uprawie), to potem wystarczy zerwać trawę, wykopać dołki, wsypać ziemię, wsadzić wrzos i... podlewać. Swoje wrzosowisko podlewam tak samo często, jak wszystkie inne rabaty kwiatowe. I - jak widać - nic a nic złego się z nimi nie dzieje (odpukać). Po prostu pięknie rosną. W tym roku dosadziłam 10 sztuk - białych i ciemnoróżowych otaczających hortensję, którą dostałam w prezencie.
Przy hortensji rosliny są jednolite kolorystycznie |
Hortensja sama w sobie jest piękna (choć na razie malutka), więc otoczyłam ją jednolitymi wrzosami, by stanowiły tylko kolorową obwódkę. A w ubiegłoroczne nasadzenia wbiłam wiosną stylową latarenkę solarną. Przyznam, że ten kawałek ogródka, choć maleńki, bardzo przypadł mi do serca.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarz przed dodaniem na stronę musi zostać zaakceptowany przez administratora. Proszę o cierpliwość