Posty

Nasionkownia. Ostatnia chwila na wysiew lawendy

Obraz
Nie mogę już doczekać się wiosny. Kiedy zacznę ogrodowe prace. I lata, kiedy okaże się, co urosło, a czemu aura oraz moje błędy, na których co roku się uczę, odbiły się na stanie roślin. A póki co, czym prędzej zamawiam w sklepie internetowym Legutko nasiona, konieczne do zimowych wysiewów. Teraz już najwyższy czas wysiać pelargonie i petunie, oraz heliotrop. Czy zdążą urosnąć do lata i pięknie zakwitnąć w maju w skrzynkach? Nie wiem. Przy okazji jednak zamawiam nasiona karłowych, doniczkowych pomidorów i krzaczastych ogórków. Jedna z mnóstwa rabat warzywnych, założona w skrzyniach, dwa lata temu fot. Wierzbowisko Bo jeśli pelargonie nie wyjdą, trudno, będą niezawodne wilce i aksamitki, które wysiane w marcu, już w maju pięknie otulą taras feerią barw. A w doniczkach ustawionych pod osłoniętą od wiatru, słoneczną ścianą domu zamieszkają karłowe wersje pomidorów i ogórków. Po co? Bo jeśli lato będzie równie upiorne, jak ubiegłoroczne, gdzie wszystko zgniło i nie dojrzało, a w doda

Nasionkownia. Wiosna zimą, czyli sadzimy iglaki

Obraz
Z doniczek, oczywiście. A dlaczego akurat teraz? Bo jesienią nie zdążyliśmy wkopać wszystkiego, co zostało kupione, więc kilka sztuk sosny czarnej, limby i dwie wielkie kosodrzewiny - w sumie 15 sadzonek, czekało spokojnie w donicach do wiosny. Przy okazji stworzyły na tarasie fajny świąteczny klimat, bo zamieszkały w wiklinowych koszach, gdzie latem pyszną się mięty, pelargonie, petunie, komarzyce i inne ciepłolubne piękności. Ale, skoro zimy nie, ba - nawet przymrozków nie ma, postanowiłam iglaki wsadzić tam, gdzie ich miejsce. Dzisiaj przy wjeździe zostały wkopane dwie dorodne kosodrzewiny, a kilka niewielkich jeszcze sosen upiększyło ścieżkę do domu. Na razie malutkie, ale wiem z doświadczenia, że za 2-3 lata będą z nich całkiem spore, może nawet ponad metrowe choineczki. Marzy mi się rozświetlenie ich świątecznymi światełkami. Koniecznie w ciepłej bieli. Koniecznie dużo. Żeby tworzyły świetlisty szpaler w ciemnej nocy... Bo tam akurat żadnej konkurencji mieć nie będą, tylko czarn

Na drutach. Miniaturowe sweterki

Obraz
Takie oto miniaturowe, bo na rozmiar ledwie 62-68 cm wydziergałam z bawełny. Domowe sweterki fot. Wierzbowisko Nasza czteromiesięczna córcia jest nimi zachwycona - to taka nasza domowa moda. Są ciepłe, tak w sam raz na jesienno-zimowe dni. Obszerne, bo rękawy mają bardzo luźne, a dekolty nie wrzynają się w szyję. To najprostszy model swetra, zrobiony w jednym  kawałku fot. Wierzbowisko  Szary z żółtą kieszonką powstał z bawełny Dropsa. Dziergany w jednym kawałku. Rękawy trochę w nietoperza, by były wygodne. Duży dekolt, by nie trzeba było doszywać guzików. A kieszonka w sam raz pomieści smoka albo inne skarby. Mieszanka lnu, bawełny i akrylu - ciepło, miękko i dobrze się pierze fot. Wierzbowisko Wygodne zapięcie przy dekolcie fot. Wierzbowisko Nieco inny jest model żółty. Też luźny, ale robiony z czterech części, czyli tradycyjnie. Za to włóczka to dwie nitki razem: żółty len z bawełną (pół na pół) litewskiej firmy Midara i jasno beżowy Jeans firmy Yarn Art czyli b

Tradycja dla małych. Żółty kapturek

Obraz
Zasadniczo nie przepadam za większymi dzianinowymi projektami z bawełny. Bo ciężka, w porównaniu z innymi włóczkami. Bo sztywna, w porównaniu z innymi włóczkami. Bo łatwo się wyciąga. Bo... Wymieniać można by wiele przeciwności, dla których wystrzegam się czystej bawełny na drutach (piszę o takiej zwykłej, nie merceryzowanej, nie egipskiej itd, uszlachetnianych, przez co i cenowo zwykle są "szlachetniejsze"). O tym wszystkim wiem. Nic jednak nie poradzę na to, że nie lubię sztucznideł. Wyjątkiem są akrylowe dzianiny, które specjalnie luźniej robię, by oddychały, bo mnie nie uczulają i dobrze się noszą. Akryl w dodatku (najczęściej kupuję go u naszego polskiego producenta - firmy Arelan w ich firmowym sklepie internetowym) jest miły cenowo i kiedy trzeba np. 2 kg wełny na wielki swetro-płaszcz do kostek, opłaca się z niego dziergać. Bawełnę też bardzo lubię, pod warunkiem, że nie ja muszę mieć ją na drutach. No, ale jak to z babską przekorą bywa, tak się jakoś sa

Porządki na blogach

Kochani moi. Niestety, nie mam czasu na prowadzenie jednocześnie dwóch blogów - Wierzbowiska oraz Tradycji dla małych, dlatego ogłaszam wielkie porządki. Od dzisiaj blog Tradycja dla małych przestaje istnieć, a jego treści znajdziecie w Wierzbowisku.

Tradycja dla małych. Bawełniany kardigan dla malucha

Obraz
Uwielbiam dziergać dla dzieciaków, bo wystarczy jeden, góra dwa wieczory i swetrzysko gotowe. Niecałe 30 dag włóczki, a ile szczęścia! Ten oto zamieszkał w szafie mojej czteromiesięcznej córci. Fot. Wierzbowisko  Wykonałam go z trzech nitek: cieniowanej bawełny Bella firmy Alize, bawełny z akrylem w kolorze starego różu, też Alize i jasnoróżowego Kocurka Arelanu. Ogólnie skład mieszanki wyszedł 50 proc. bawełny i 50 proc. akrylu. Druty proste nr 4.5, by dzianina była zwarta i ciepła. Dzięki temu, że w mieszance nitek jest akryl, robótka jest plastyczna i lekka, puszysta o wiele bardziej niż z samej bawełny. Bawełna za to nadaje jej "oddechu" i sprawia, że dzianina oddycha na człowieku. Przód zdobiony warkoczami i guzkami. Fot. Wierzbowisko  Taki sam rękaw jest na środku rękawka. Tył prosty, by było wygodnie. Fot. Wierzbowisko Sweter jest z gatunku oversize. Specjalnie, bo ma pomieścić pod spód kilka cebulkowych warstw ubranka, w zależności od pogody.

Ziołowisko. Krem z kakao, shea i migdałów - na zmarszczki, piękną cerę i dobre samopoczucie

Nie jestem farmakologiem. Nie jestem zielarzem. Ale jestem osobą, która coraz bardziej świadomie stara się wykorzystywać w swojej kuchni, apteczce i kosmetyczce cudeńka, jakimi obdarza nas matka-natura. Naturalne. Kiedyś kupowałam mikstury do smarowania twarzy i ciała w sprawdzonych sklepach internetowych, za niemałe - w porównaniu do chemicznych odpowiedników - pieniądze. Dzisiaj zaopatruję się tam w mydła, robione na badzie olejów, a nie gliceryny, bo moja skóra woli właśnie takie. Uczyłam się jak poszczególne składniki wpływają na moją skórę - po 40-tce, mającą wokół świeże warmińskie powietrze, bez spalin, nie zmęczoną nadmiarem kosmetyków do makijażu, stosowanych przeze mnie na tzw. wyjście, a i to z umiarem. A mimo to kapryśną, bo: - tłustą, choć widzę, że na "stare" lata, czyli po 40-tce zmienia się w kierunku bardziej suchej, stąd kremy extra nawilżające zastępuję tłustymi, - nadwrażliwą na chemię - natychmiast robi się wściekle czerwona, kiedy producent przesadzi z