Posty

Wierzbowa pracownia. Dziecięcy sweter na każdą pogodę

Obraz
Uwielbiam takie proste, ciepłe ciuszki dla maluchów. W czasie, kiedy w sklepach roi się od różu, cekinów i brokatów, ja swoją córcię postanowiłam ubierać tradycyjnie, zwłaszcza jeśli chodzi o sweterki. Nic nie poradzę na to, że kocham te robione na drutach, przez siebie oczywiście. Dzięki temu wiem, że dokładnie leżą, tak jak miało być. Wiem, z czego je wydziergałam. A to, co się sprawdza, powielam, żeby i dla Waszych pociech też starczyło. Ten sweterek sprawdzi się tak dla chłopaka, jak i dziewczynki. Prościutki. Proste rękawy bez trudu dadzą się podwinąć na dowolną długość, dzięki czemu sweter może rosnąć razem z dzieckiem. Duża "dziura" pod szyją sprawi, że przejdzie przez nią każda głowa. Osobiście nie jestem zwolenniczką guzików przy grubych swetrach na ramionach, bo odstają i ciężko się zapinają. Więc ich nie robię. Sweter zaprojektowany i wykonany przeze mnie z antyalergicznej włóczki polskiej dedykowanej dzieciom - 100 proc. akryl. Z dwóch nitek - białej i

Wierzbowa pracownia. Kamizelka dla malucha

Obraz
Energetyczna. Mięciutka. Cieplutka mega, bo zrobiona podwójną nitką. Antyalergiczna, bo z polskiego akrylu dedykowanego dzieciakom. Nie farbuje. Zaprojektowana i wykonana przeze mnie. Kamizela na każdą porę roku. Co jeszcze chcesz o niej wiedzieć? Cóż, przetestowana na mojej córci, która taki oto model ma robiony na każdy sezon. Doskonała na bluzeczkę, sweter czy bluzę. Leciutka jak piórko. Dodatkowym atutem jest kołnierz - specjalnie większy, żeby - kiedy pogoda naprawdę nas zaskoczy, móc zapiąć go pod samą szyję i wywinąć jak golf. Guziki z naturalnego drewna, produkcji polskiej, nie barwione. Produkt dostępny na zamówienie w rozmiarach 64-98. Czas wykonania maks. 5 dni roboczych. Cena - 70 zł, już z wysyłką priorytetem Poczty Polskiej. Zapraszam.

Wierzbowa pracownia. Jesiennie, kolorowo

Obraz
Jesień w powietrzu już wisi. Szczerze pisząc, wolę tę porę roku od lata - jak dla mnie za gorące, za krzykliwe, zbyt pełne ludzi dookoła. A jesień... kolorowa, nostalgiczna, pachnąca pieczonymi jabłkami i powidłami. Lubię po prostu.  I właśnie zastanawiam się, jak zmienić swój dom po lecie. Dość mam już białych zasłon i eterycznych firanek. Chyba wrócę do sprawdzonego naturalnego lnu, który w coraz wcześniejsze wieczory chroni mnie przed światem. Dorzucę pewnie gdzieś jakiś kwiatek na bawełnianej surówce... Jeszcze nie wiem. Tęsknię za jesiennymi klimatami z mojej pracowni fot. Wierzbowisko Ale wiem na pewno, że wracam do szycia  na poważnie. Już niebawem wróci do życia moja pracownia, pełna obrusów z płótna, zazdrostek i szeleszczących krochmalem pościeli. Na razie na pół gwizdka, bo nie mam potrzeby zabijania się po 12 godzin dziennie i więcej, jak to bywało nim córcia przyszła na świat. Mała właśnie skończyła 2 latka i - jak dla mnie - czas najwyższy zacząć zarabiać na prz

Wierzbowa pracownia. Zazdrostki w wiejskim stylu

Obraz
Uwielbiam je. Białe płócienne zazdrostki z koronką w wiejskim stylu dodadzą uroku każdemu oknu fot. Wierzbowisko Zazdrostki. W moim domu zawsze mam je przynajmniej w dwóch oknach: kuchennym i w łazience. Zwykle są białe, płócienne albo z surówki bawełnianej. Często zdobione koronkami klockowymi z nieistniejących już polskich zakładów Korontex. Mam jeszcze zapas niewielki tych cudownych koronek. Co je wyróżnia. Nie ma już takich na rynku. Ani czeskie, ani niemieckie czy francuskie, które próbują je zastąpić, nie dorównują im splotem. Bo polskie koronki były grube, w misterne wzoru, szerokie. Ech... Takich grubych koronek nikt już nie produkuje fot. Wierzbowisko  No cóż, jak ich zabraknie, trzeba będzie sobie jakoś radzić. A, póki co, mam dla Państwa do uszycia takie oto piękne, grube, śnieżnobiałe zadrostki. Identyczne jak te na zdjęciu, wiszące w moich oknach. Oczywiście w sprzedaży są fabrycznie nowe. Wymiar y: długość - 70 cm wysokość - 45 cm wysokość tunela na drążek

Nasionkownia. Zaczynamy nowy sezon!

Obraz
Nie ma to jak tchnienie prawie-wiosny. Prawie, bo do kalendarzowej jeszcze kawałek czasu, ale dzisiaj właśnie odebrałam paczkę z nasionkami na ten sezon. Niejedne pewnie jeszcze dokupię, ale podstawowe warzywa oraz aksamitki i nagietki, bez których mój ogród się nie obędzie już mam. Kiedy córcia pójdzie spać, zacznę wysiew porów, kobei, werbeny i petunii wiszącej czyli surfinii. Nie wiem, czy kwiaty się udadzą, bo w minionym roku była wielka klapa, zwłaszcza z kobeą. Jak nie wyjdzie, nie szkodzi, bo mam w zanadrzu niezawodne wilce oraz nasturcje pnące i nie zawaham się ich użyć. W tym roku warzywnik przejdzie wielką reorganizację. Dołączą do roślin borówki. Będzie też więcej wzniesionych rabat. Wiem, wiem, pisałam, że przy nich dużo podlewania, to prawda, ale jak widać po ubiegłorocznym przykładzie, z małym dzieckiem nie da rady przekopywać i regularnie pielić grządek i tak oto duża ich część perzem zdążyła porosnąć. Bo warzywnik to nie jedyne zajęcie. Jest jeszcze młodziutki sadzik

Tak pięknej zimy nie było od lat

Obraz
Wyglądam za okno i nadziwić się nie mogę. Tak cudnej zimy nie było od lat. W Wigilię biało, potem stopniało, by za tydzień  sypnąć zdrowo i... zostać. Maleńki minusik w dzień, albo koło zera, porządniejszy minus w nocy. Co kilka dni dopaduje po kilka nowych, bielusieńkich centymetrów puchu. Aż się chce spacerować. Całą działkę pokrywa piękny, biały, świeżuteńki śnieg fot. Wierzbowisko W tym roku raczej wiosenna susza nam nie grozi. Obawiam się tylko, by wiosną nie było jeszcze bardziej mokro niż w 2018 r., bo wtedy znaczna część naszego ogrodu zamieniła się w piękną, ale podmokłą łąkę, która osuszyła się dopiero przed majówką. Szczęśliwie moje ogrody i dom są na pagórkach, przez co podziemna i naziemna woda nam nie straszne, choćby były nie wiem jak wysokie.

Nasionkownia. Ostatnie tchnienie ciepłej jesieni?

Obraz
Pogodynka zapowiedziała w pewnym programie tv, że od piątku załamanie pogody i około 10 stopni mniej. To oznacza, że w nocy pewnie będa przymrozki, nic dziwnego w drugiej połowie października. Ale, że do tej pory nie było żadnego, dzisiaj jeszcze zbierałam w warzywniku cukinie, które zdołały dojrzeć, aż żal będzie patrzeć jak te wszystkie piękne kwiaty umrą. Bo kosmosy, moje ulubione nie przeżyją przymrozku. Zniszczą się też żółtookie aksamitki. Może nagietki będą miały niewielkie szanse na przetrwanie, bo malutkich minusów się nie boją, a w ogrodzie właśnie wyrosły nowe, rozsiane w tym roku samodzielnie, które wytworzyły już sporych rozmiarów pączki kwiatowe, lada dzień się otworzą. No i ta piękna róża. Co roku przymarza zimą, smagana mazurskimi wiatrami, by każdej wiosny z trudem odrodzić się na nowo. Moja ulubiona. Niewielkich rozmiarów, za to z pełnym kwieciem, nie pamiętam jak się nazywała, niestety. Zresztą, zobaczcie sami Moja ukochana róża o pełnych kwiatach fot. Wierzbowisk