Posty

Żegnaj, Andrzeju. Do zobaczenia w innym świecie

Kochał to, co robił. Kochał żyć i kochał ludzi. Osiadł na Warmii, w Targowie. Tu żył, malował, uczył i dzielił się z innymi tym, co ma. Miałam wrażenie, że wszędzie go pełno, choć widywaliśmy się raz na jakiś czas, zazwyczaj pod miejscowym sklepem, gdzie robiliśmy zakupy albo w pobliskich Dźwierzutach. On po prostu był, Czasem razem wypaliliśmy papieroska, czasem wypiliśmy kawę. Zawsze chwilę pogadaliśmy. O wszystkim i niczym. Jak para dobrych sąsiadów, którzy zawsze mogą pomóc, jeśli będzie trzeba. Andrzej po prostu Był. Całym sobą. i teraz też jest z nami. I na zawsze już będzie. Bo on odmienił życie tej wsi. I choć znaliśmy się ledwie kilka krótkich lat, przelotnie, brakuje mi go jak dobrego znajomego, który zagościł w moim życiu. Wczoraj wieczorem trudno było uwierzyć w tę smutną nowinę, jaką przyszło mi poznać na zakupach w wiejskim sklepie. Dzisiaj, do oczu same napływają łzy. Z bezsilności wobec losu, który nami rządzi. Z żalu po dobrym Wielkim człowieku. Żegnaj, Andrzeju. Do z

Wiejski ogród pełen ciepła, mimo majowej zimy

Obraz
W tym roku ciepło nie jest, przynajmniej na Warmii. Maj daje w kość - codziennie niewiele więcej niż 10 stopni w dzień (no na palcach jednej ręki można policzyć dni, kiedy chodziło się tylko w bawełnianej bluzie, zamiast kurtki), wieje - ale to norma i... pada. Tak, tak prawie codziennie pada. najbardziej zdziwił nas... atak zimy, dokładnie 12 maja o godz. 10 wszystko pokryte było 5 cm warstwą śniegu. Sypał calusieńką noc. Na szczęście bez mrozu, więc większych szkód w ogrodzie nie wyrządził 12 maja 2020 r. Warmia pod śniegiem fot. Wierzbowisko  Od majówki nie wiemy co to podlewanie grządek, nawet tych ze świeżo wysianymi warzywami. Wszystko pięknie by rosło, gdyby... nieco cieplej było. Ale nie jest, trudno. Warzywa marne, bo ślimaki ścigają się o nowe siewki wszystkiego, co im smakuje, a smakuje wiele. A to, co rośnie, kiepsko ma się w zimne dnie i noce bliskie zeru stopni, a i z przymrozkami nie raz i nie dwa. Cóż, nie ma szklarni (będzie!), trzeba się uzbroić w cierpliwość.

Wierzbowa pracownia. Dziecięcy sweter na każdą pogodę

Obraz
Uwielbiam takie proste, ciepłe ciuszki dla maluchów. W czasie, kiedy w sklepach roi się od różu, cekinów i brokatów, ja swoją córcię postanowiłam ubierać tradycyjnie, zwłaszcza jeśli chodzi o sweterki. Nic nie poradzę na to, że kocham te robione na drutach, przez siebie oczywiście. Dzięki temu wiem, że dokładnie leżą, tak jak miało być. Wiem, z czego je wydziergałam. A to, co się sprawdza, powielam, żeby i dla Waszych pociech też starczyło. Ten sweterek sprawdzi się tak dla chłopaka, jak i dziewczynki. Prościutki. Proste rękawy bez trudu dadzą się podwinąć na dowolną długość, dzięki czemu sweter może rosnąć razem z dzieckiem. Duża "dziura" pod szyją sprawi, że przejdzie przez nią każda głowa. Osobiście nie jestem zwolenniczką guzików przy grubych swetrach na ramionach, bo odstają i ciężko się zapinają. Więc ich nie robię. Sweter zaprojektowany i wykonany przeze mnie z antyalergicznej włóczki polskiej dedykowanej dzieciom - 100 proc. akryl. Z dwóch nitek - białej i

Wierzbowa pracownia. Kamizelka dla malucha

Obraz
Energetyczna. Mięciutka. Cieplutka mega, bo zrobiona podwójną nitką. Antyalergiczna, bo z polskiego akrylu dedykowanego dzieciakom. Nie farbuje. Zaprojektowana i wykonana przeze mnie. Kamizela na każdą porę roku. Co jeszcze chcesz o niej wiedzieć? Cóż, przetestowana na mojej córci, która taki oto model ma robiony na każdy sezon. Doskonała na bluzeczkę, sweter czy bluzę. Leciutka jak piórko. Dodatkowym atutem jest kołnierz - specjalnie większy, żeby - kiedy pogoda naprawdę nas zaskoczy, móc zapiąć go pod samą szyję i wywinąć jak golf. Guziki z naturalnego drewna, produkcji polskiej, nie barwione. Produkt dostępny na zamówienie w rozmiarach 64-98. Czas wykonania maks. 5 dni roboczych. Cena - 70 zł, już z wysyłką priorytetem Poczty Polskiej. Zapraszam.

Wierzbowa pracownia. Jesiennie, kolorowo

Obraz
Jesień w powietrzu już wisi. Szczerze pisząc, wolę tę porę roku od lata - jak dla mnie za gorące, za krzykliwe, zbyt pełne ludzi dookoła. A jesień... kolorowa, nostalgiczna, pachnąca pieczonymi jabłkami i powidłami. Lubię po prostu.  I właśnie zastanawiam się, jak zmienić swój dom po lecie. Dość mam już białych zasłon i eterycznych firanek. Chyba wrócę do sprawdzonego naturalnego lnu, który w coraz wcześniejsze wieczory chroni mnie przed światem. Dorzucę pewnie gdzieś jakiś kwiatek na bawełnianej surówce... Jeszcze nie wiem. Tęsknię za jesiennymi klimatami z mojej pracowni fot. Wierzbowisko Ale wiem na pewno, że wracam do szycia  na poważnie. Już niebawem wróci do życia moja pracownia, pełna obrusów z płótna, zazdrostek i szeleszczących krochmalem pościeli. Na razie na pół gwizdka, bo nie mam potrzeby zabijania się po 12 godzin dziennie i więcej, jak to bywało nim córcia przyszła na świat. Mała właśnie skończyła 2 latka i - jak dla mnie - czas najwyższy zacząć zarabiać na prz

Wierzbowa pracownia. Zazdrostki w wiejskim stylu

Obraz
Uwielbiam je. Białe płócienne zazdrostki z koronką w wiejskim stylu dodadzą uroku każdemu oknu fot. Wierzbowisko Zazdrostki. W moim domu zawsze mam je przynajmniej w dwóch oknach: kuchennym i w łazience. Zwykle są białe, płócienne albo z surówki bawełnianej. Często zdobione koronkami klockowymi z nieistniejących już polskich zakładów Korontex. Mam jeszcze zapas niewielki tych cudownych koronek. Co je wyróżnia. Nie ma już takich na rynku. Ani czeskie, ani niemieckie czy francuskie, które próbują je zastąpić, nie dorównują im splotem. Bo polskie koronki były grube, w misterne wzoru, szerokie. Ech... Takich grubych koronek nikt już nie produkuje fot. Wierzbowisko  No cóż, jak ich zabraknie, trzeba będzie sobie jakoś radzić. A, póki co, mam dla Państwa do uszycia takie oto piękne, grube, śnieżnobiałe zadrostki. Identyczne jak te na zdjęciu, wiszące w moich oknach. Oczywiście w sprzedaży są fabrycznie nowe. Wymiar y: długość - 70 cm wysokość - 45 cm wysokość tunela na drążek

Nasionkownia. Zaczynamy nowy sezon!

Obraz
Nie ma to jak tchnienie prawie-wiosny. Prawie, bo do kalendarzowej jeszcze kawałek czasu, ale dzisiaj właśnie odebrałam paczkę z nasionkami na ten sezon. Niejedne pewnie jeszcze dokupię, ale podstawowe warzywa oraz aksamitki i nagietki, bez których mój ogród się nie obędzie już mam. Kiedy córcia pójdzie spać, zacznę wysiew porów, kobei, werbeny i petunii wiszącej czyli surfinii. Nie wiem, czy kwiaty się udadzą, bo w minionym roku była wielka klapa, zwłaszcza z kobeą. Jak nie wyjdzie, nie szkodzi, bo mam w zanadrzu niezawodne wilce oraz nasturcje pnące i nie zawaham się ich użyć. W tym roku warzywnik przejdzie wielką reorganizację. Dołączą do roślin borówki. Będzie też więcej wzniesionych rabat. Wiem, wiem, pisałam, że przy nich dużo podlewania, to prawda, ale jak widać po ubiegłorocznym przykładzie, z małym dzieckiem nie da rady przekopywać i regularnie pielić grządek i tak oto duża ich część perzem zdążyła porosnąć. Bo warzywnik to nie jedyne zajęcie. Jest jeszcze młodziutki sadzik